Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Pon 11:34, 17 Lip 2017

Zaczekaj do zachodu slonca, zanim wrocisz do klasztoru. Zaloze sie, ze Sudanczykow juz wtedy nie bedzie.

Spojrzala na niego ze zloscia.

-Nawet sobie nie mysl, ze sie mnie pozbedziesz, Mercer. Jestem nawet bardziej odpowiedzialna niz ty. Jesli masz jakis plan, bierz mnie pod uwage.

-Selome...

Przerwala mu, podnoszac glos:

-Powiedzialam, nawet o tym nie mysl, i mowilam powaznie. Ide z toba. Jak powiedziales, jestes geologiem, a ja jestem wyszkolona agentka. W Asma-rze poradziles sobie calkiem niezle, aleja mam wieksze doswiadczenie, jesli chodzi o takie sytuacje.

Juz zamierzal jej powiedziec w ilu strzelaninach bral udzial, ale zanim zdazyl to zrobic, noc przeszyl upiorny wrzask, opadajacy z urwiska, glosniejszy i glosniejszy, az nagle sie urwal. Cisza, ktora nagle zapadla, byla jeszcze straszniejsza.

Nie bylo juz czasu na sprzeczki.

Mercer poprowadzil Selome do sciezki biegnacej do klasztoru. Jakies dziesiec metrow od miejsca, gdzie drozka wspinala sie na skale, na ziemi lezalo cialo. Oboje wiedzieli, ze to zwloki. Otaczala je krew, wygladajaca jak rozmyty cien. Ilosc krwi sprawiala, ze nie bylo potrzeby sprawdzac, czy ofiara przezyla upadek.

Weszli waska szczelina na sciezke i ruszyli w gore, majac klasztor nad i za soba. Mercer czul na plecach pytajace spojrzenie Selome, ale nie mial czasu tlumaczyc jej, jaki ma plan. Wypatrujac miejsca, w ktorym mogliby sie wspiac na polozone trzydziesci metrow wyzej plateau, zastanawial sie, co zrobi, kiedy bedzie juz w klasztorze. Nie mial pojecia, ilu zolnierzy przyjechalo ani jak sa rozmieszczeni. Jego jedynym atutem bylo zaskoczenie, ale nawet ono bylo stosunkowo malo uzyteczne. Zrzucajac jednego z mnichow z urwiska, terrorysci powiedzieli mu, ze wiedza, gdzie jest. Czekaja na niego. Mogl tylko miec nadzieje, ze zachodzac ich od tylu, cos osiagnie.

Czterysta metrow dalej znalazl miejsce nadajace sie do wspinaczki. Urwisko wciaz wznosilo sie niemal pionowo, ale jego http://www.studiopantera.pl/service/vacu-bieznia powierzchnia byla poorana glebokimi peknieciami i dachowkowatymi wystepami, dajacymi oparcie rekom i nogom. Co najwazniejsze, byli w sporej odleglosci od klasztoru i nie bedzie ich slychac.

-Zaczekaj tutaj.

Mercer odsunal sie od urwiska, zeby przyjrzec sie scianie i zaplanowac trase tak, by nie znalezc sie w slepym zaulku. Bardziej doswiadczony wspinacz potrafilby ocenic skale w swietle ksiezyca, ale Mercer byl w najlepszym razie wspinaczem z koniecznosci. Nigdy nie czul palacej potrzeby zawisania dziesiatki metrow nad smiercia. Dal sobie tylko kilka minut, zapamietujac wszystkie mozliwe detale, a potem wrocil do Selome.

-No i?

-Wspinalas sie juz kiedys?

-Nie.

-Dobra, pojdziesz pierwsza. Bede szedl za toba i mowil, jak masz isc. - Nie moze sobie pozwolic na to, zeby spanikowala i utknela pod nim. - To wyglada o wiele gorzej, niz jest w rzeczywistosci, wiec manicure kabaty
po prostu rob, co ci powiem, i wszystko bedzie dobrze.

-Musze ci powiedziec, ze boje sie wysokosci - wyznala cichutko.

-A ja sie boje pajakow i dlatego ty idziesz pierwsza. Zalatwisz je dla mnie, a ja bede pilnowal, zeby nic ci sie nie stalo. W porzadku?